czwartek, 11 grudnia 2014

Pomadki i lakiery do paznokci na zimę

Nie mogę się powstrzymać i na samym początku muszę to napisać: jest już 11 grudnia! Nie wiem, jak to możliwe, ale czas leci jak szalony. Coraz bliżej Święta i być może dlatego coś mnie wzięło i przejrzałam swoje pomadki i lakiery w poszukiwaniu kilku kolorów, pasujących do zimowego nastroju (w każdym razie według mnie ;)).
A więc do dzieła!


Jak zwykle- zaczynam od lewej strony:

1) Mówiąc cokolwiek o malowaniu paznokci, po prostu nie mogę nie wspomnieć o moim odkryciu: Seche Vite Dry Top Coat. Jest to najlepszy utwardzacz da lakieru, jaki miałam! Dzięki niemu lakier bardzo szybko wysycha, paznokcie pięknie się świecą a w dodatku lakier naprawdę potrafi przetrwać do 7 dni. Jeśli jeszcze nie próbowałyście- polecam z całego serca! Przed poznaniem tego cuda rzadko malowałam paznokcie, gdyż przerażała mnie wizja zmywania koloru już po ok. 3 dniach (tak, przyznaję: jestem paznokciowym leniem :)). Teraz uwielbiam je malować.

2) Rimmel 60 seconds, kolor: 500 caramel cupcake- bardzo lubię ten kolor. Ostatnio to mój numer 1 wśród lakierów nude. Naprawdę długo się trzyma i -według mnie- nie daje trupiego odcienia. Polecam.

3) China glaze, kolor: 194 Fifth Avenue- ostatnio to mój ulubiony lakier, który cały czas gości na moich paznokciach. Kolor jest naprawdę niepowtarzalny, nie wspomnę o jakości. Jak przyszło zamówienie na początku przeraziłam się pędzelka, który jest dosyć mały i nie przepadam za takimi. Jednak daje spokojnie radę a efekt rekompensuje wszystko :)

4) Maybelline, Forever strong Super Stay 7 days- kolor 778 Rosy Sand- już kiedyś o nim pisałam i nie chcę się powtarzać. Podsumowując tylko napiszę, że kocham po prostu ten kolor! Ciężko mi go opisać- odcień nude połączony z brudnym różem? W każdym razie: jeden z najtrwalszych lakierów, jaki miałam.

5) Lovely, Moulin Rouge, nr 6- wydaje mi się, że to była edycja limitowana firmy Lovely, ale kolor i efekt, jaki zapewnia ten lakier nie pozwalał mi go zostawić bezdusznie zamykając szufladę ;). Piękny, świąteczno-sylwestrowy czerwony kolor z drobinkami. Coś pięknego!


Teraz może kilka słów na temat pomadek, na które warto zwrócić uwagę:



1)Golden Rose, Velvet Matte Lipstick, odcień 02- cały czas gości w mojej kosmetyczce! Piękny kolor nude połączony z brudnym różem. Uwielbiam!

2) Catrice, Ultimate Colour, odcień 010 Be natural!- typowy odcień nude. Ładny, nienachalny, choc dosyć jasny.

3) Bourjois, Rouge Edition Velvet, odcień 07 Nude-ist- bardzo ładny kolor, choć zaskoczył mnie. Myślałam, że to będzie typowy odcień "nude". Ależ się zdziwiłam, gdy go na szybko kupiłam w promocji i na moich ustach dopiero pokazał charakter! Rzadko używam ze względu na ciemny odcień, jednak jeśli potrzebujecie trwałego produktu do ust, tę serię polecam z całym sercem! 

4)Maybelline, Color sensational odcień 250 mystic mauve- ostatnimi czasy uwielbiam ten odcień! Zachowany w tonacji "nude", idealnie pasuje do mojego chłodnego typu urody.

5)Catrice, Pure Shine Colour Lip Balm- nie mogłam się powstrzymać i umieściłam tutaj ten produkt, gdyż jest to moja "kryzysowa pomadka" ;) Gdy nie mam czasu, bardzo się spieszę, zawsze maluję się tym balsamem w odcieniu "Don't think just pink"- bardzo delikatny, jasny kolor, ogromny plus za nawilżenie.

6)Manhattan, Soft Mat Lip Cream - piękny matowy mus do ust, ja akurat mam odcień 54L, który pasuje chłodnym typom urody. W sklepie, niestety, już chyba nie ma tej serii, ale w internecie można dorwać te pomadki za grosze(ok. 5 zł chyba). Ciekawy produkt.

Chciałam Wam pokazać jak mniej więcej wyglądają te odcienie, może choć trochę Wam pomogą (przynajmniej się starałam) ;)



A teraz tak na koniec chciałam dodać, że w związku z tym, że ostatnio zrobiło się zimno, to aby poprawić sobie humor, moim ulubionym zajęciem jest wybór skarpetek. Nie wiem jak Wam, ale mi wystarczy widok reniferów na moich stopach, żeby się uśmiechnąć ;) 





Wszystkim życzę ciepłego i przyjemnego wieczoru :)


Pozdrawiam,
Lavender.

czwartek, 4 grudnia 2014

Ulubione kosmetyki listopada

A więc... Mamy już grudzień, moi drodzy!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla niektórych bardzo modne jest nielubienie Świąt (naprawdę, ostatnio wiele razy się z tym spotkałam), ale... ja po prostu uwielbiam ten klimat!
Sami powiedzcie: czyż świecące lampki, znane kawałki puszczane w tle, grzane wino, okazja do spotkania się z dawnymi znajomymi/ lubianą rodziną nie tworzą niepowtarzalnej atmosfery?




A teraz- jak w temacie- na szybko chciałam Wam przedstawić kilka moich ulubieńców listopada, którzy po prostu skradli moje serce :)

A więc zaczynajmy:

1. Biocosmetics, Bio-serum z olejem arganowym, koenzymem Q10, wit. A, C i E- rewelacyjne cudeńko zamknięte w mikroskopijnej buteleczce. Jest to moja tajna broń na wszelkie problemy z wrażliwą cerą. Często przez pogodę bądź też wysuszające kosmetyki/kremy mam problem ze ściągniętą skórą twarzy. Wtedy właśnie sięgam po to serum- nakładam na noc (uwaga:jest tłuste) i rano moja twarz jest po prostu zregenerowana, nawilżona. Co więcej, pomimo że mam skłonność do wyprysków, to serum nie zapycha mnie. Jeśli chcecie dokładnie poczytać o tym produkcie, wklejam link do Minti Shop- ja akurat tu dorwałam tę malutką buteleczkę ;)

http://mintishop.pl/product-pol-3931-REGENERUJACE-SERUM-Z-OLEJEM-ARGANOWYM-BIO-SERUM.html 

2.Yves Rocher, Effaclar Duo + - świetny krem eliminujący niedoskonałości. Ostatnio miałam problemy z  wypryskami, które upodobały sobie moją twarz i ten krem naprawdę mi pomógł. Niestety, w związku z tym, że robi się coraz zimniej nie mogę go już używać codziennie (jak tylko robi się zimniej, mam przesuszoną cerę), to jednak na pewno nie zrezygnuję z niego całkowicie. Polecam, jest wart swojej ceny.

3. Kallos, Keratin- odżywiająca maska do włosów- szczerze się przyznam z ręką na sercu, że nie używam zbyt często masek do włosów. Może przez to, że zamiast z przesuszeniem to ciągle walczę z przetłuszczającymi się włosami, jednak czasem warto rozpieścić swoją czuprynę ;) Wtedy sięgam po tą maskę. Nie obciąża moich włosów, a naprawdę efekt po niej jest rewelacyjny. Biorąc pod uwagę, jak tani jest to produkt, byłam sceptycznie nastawiona do niego, ale polecam go Wam w 100%.

4. Zoeva, Lipstick Pencil- pomadka w kredce w odcieniu "Tender Rose"- pomimo tego, że coraz częściej przekonuję się do ciemniejszych pomadek w okresie jesienno-zimowym, ta kredka jest po prostu moim ulubieńcem- piękny naturalny, lekko rózówy odcień pasuje do wszystkiego. Ponadto kremowa konsystencja i trwałość jest warta tej ceny. Szczerze polecam! Często zdarza mi się, że użyję niektórych pomadek kilka razy i rzucam je w kąt zapomniane. Bez tej jednak po prostu nie ruszam się z domu.
Podziękowania dla Maxineczki za polecenie jej :)

5. Inglot, Cień do powiek, nr 63- od razu przyznaję, że moją ulubioną firmą, z której kupuję większość cieni do powiek to Inglot. Ostatnio bardzo lubię sięgać po ten odcień, ponieważ nie jest wymagający do nałożenia, a gdy się spieszymy każda minuta dla kobiety jest na wagę złota. Bardzo ładnie się go blenduje i ma piękny kolor.

6. L'Oreal Elnett de Luxe, Lakier do włosów zwiększający objętość-  wcześniej nie używałam lakierów do włosów, ponieważ kojarzyły mi się one ze zbędnym produktem robiącym z naszej głowy jeden wielki klejący twór. Ale ten lakier uwielbiam! Nie dość że pięknie pachnie (a nie oszukujmy się- to również jest ważne ;)), to rzeczywiście lekko zwiększa objętość włosów i nie skleja ich- łatwo się również wyczesuje. Warto wypróbować.

7. Batiste, suchy szampon do włosów- przez dłuuugi czas używałam suchego szamponu z Schaumy i byłam zadowolona z tego powodu, że po prostu sobie był. Ale dopiero jak odkryłam Batiste, to doznałam olśnienia- suchy szampon może być lepszy! Świetnie odświeża fryzurę, nadaje jej objętości i do tego ładnie pachnie (choć na następny raz wybiorę inną wersję zapachową- obecnie mam "floral & flirty blush"). Jednak naprawdę polecam- warto mieć go w razie pilnej potrzeby reanimacji fryzury ;)

8.Yver Rocher, Culture Bio- odżywczy krem do rąk Miód & Muesli BIO- ogromny plus za skład! 98% składników naturalnych, 0% parabenów, olejów mineralnych.Bardzo ładnie nawilża, nie zostawia tępej, tłustej warstwy i pachnie po prostu przecudnie. Niestety, powoli mi się kończy, ale na pewno jeszcze go kupię!

9. Rimmel by Kate, Lasting Finish- pomadka sygnowana nazwiskiem Kate Moss- mam odcień 101. Jest to piękny, chłodny róż beż żadnych drobinek, którego długo szukałam- większość takich kolorów wydawała mi się zbyt "cukierkowata". Ale ten odcień jest piękny, pachnie melonem (wiem, że niektórym może to przeszkadzać- mi to nie przeszkadza, wręcz podoba się). Jedyny minus- wysusza trochę usta, więc możliwe, że będziemy musiały się rozstać na zimniejsze dni.

To chyba wszystko na dziś.
Mam nadzieję, że tym razem w weekend uda mi się napisać coś więcej i w bardziej świątecznym nastroju- w końcu już niedługo Mikołajki :)

Miłego, ciepłego wieczoru :)

Pozdrawiam,

Lavender.