czwartek, 11 grudnia 2014

Pomadki i lakiery do paznokci na zimę

Nie mogę się powstrzymać i na samym początku muszę to napisać: jest już 11 grudnia! Nie wiem, jak to możliwe, ale czas leci jak szalony. Coraz bliżej Święta i być może dlatego coś mnie wzięło i przejrzałam swoje pomadki i lakiery w poszukiwaniu kilku kolorów, pasujących do zimowego nastroju (w każdym razie według mnie ;)).
A więc do dzieła!


Jak zwykle- zaczynam od lewej strony:

1) Mówiąc cokolwiek o malowaniu paznokci, po prostu nie mogę nie wspomnieć o moim odkryciu: Seche Vite Dry Top Coat. Jest to najlepszy utwardzacz da lakieru, jaki miałam! Dzięki niemu lakier bardzo szybko wysycha, paznokcie pięknie się świecą a w dodatku lakier naprawdę potrafi przetrwać do 7 dni. Jeśli jeszcze nie próbowałyście- polecam z całego serca! Przed poznaniem tego cuda rzadko malowałam paznokcie, gdyż przerażała mnie wizja zmywania koloru już po ok. 3 dniach (tak, przyznaję: jestem paznokciowym leniem :)). Teraz uwielbiam je malować.

2) Rimmel 60 seconds, kolor: 500 caramel cupcake- bardzo lubię ten kolor. Ostatnio to mój numer 1 wśród lakierów nude. Naprawdę długo się trzyma i -według mnie- nie daje trupiego odcienia. Polecam.

3) China glaze, kolor: 194 Fifth Avenue- ostatnio to mój ulubiony lakier, który cały czas gości na moich paznokciach. Kolor jest naprawdę niepowtarzalny, nie wspomnę o jakości. Jak przyszło zamówienie na początku przeraziłam się pędzelka, który jest dosyć mały i nie przepadam za takimi. Jednak daje spokojnie radę a efekt rekompensuje wszystko :)

4) Maybelline, Forever strong Super Stay 7 days- kolor 778 Rosy Sand- już kiedyś o nim pisałam i nie chcę się powtarzać. Podsumowując tylko napiszę, że kocham po prostu ten kolor! Ciężko mi go opisać- odcień nude połączony z brudnym różem? W każdym razie: jeden z najtrwalszych lakierów, jaki miałam.

5) Lovely, Moulin Rouge, nr 6- wydaje mi się, że to była edycja limitowana firmy Lovely, ale kolor i efekt, jaki zapewnia ten lakier nie pozwalał mi go zostawić bezdusznie zamykając szufladę ;). Piękny, świąteczno-sylwestrowy czerwony kolor z drobinkami. Coś pięknego!


Teraz może kilka słów na temat pomadek, na które warto zwrócić uwagę:



1)Golden Rose, Velvet Matte Lipstick, odcień 02- cały czas gości w mojej kosmetyczce! Piękny kolor nude połączony z brudnym różem. Uwielbiam!

2) Catrice, Ultimate Colour, odcień 010 Be natural!- typowy odcień nude. Ładny, nienachalny, choc dosyć jasny.

3) Bourjois, Rouge Edition Velvet, odcień 07 Nude-ist- bardzo ładny kolor, choć zaskoczył mnie. Myślałam, że to będzie typowy odcień "nude". Ależ się zdziwiłam, gdy go na szybko kupiłam w promocji i na moich ustach dopiero pokazał charakter! Rzadko używam ze względu na ciemny odcień, jednak jeśli potrzebujecie trwałego produktu do ust, tę serię polecam z całym sercem! 

4)Maybelline, Color sensational odcień 250 mystic mauve- ostatnimi czasy uwielbiam ten odcień! Zachowany w tonacji "nude", idealnie pasuje do mojego chłodnego typu urody.

5)Catrice, Pure Shine Colour Lip Balm- nie mogłam się powstrzymać i umieściłam tutaj ten produkt, gdyż jest to moja "kryzysowa pomadka" ;) Gdy nie mam czasu, bardzo się spieszę, zawsze maluję się tym balsamem w odcieniu "Don't think just pink"- bardzo delikatny, jasny kolor, ogromny plus za nawilżenie.

6)Manhattan, Soft Mat Lip Cream - piękny matowy mus do ust, ja akurat mam odcień 54L, który pasuje chłodnym typom urody. W sklepie, niestety, już chyba nie ma tej serii, ale w internecie można dorwać te pomadki za grosze(ok. 5 zł chyba). Ciekawy produkt.

Chciałam Wam pokazać jak mniej więcej wyglądają te odcienie, może choć trochę Wam pomogą (przynajmniej się starałam) ;)



A teraz tak na koniec chciałam dodać, że w związku z tym, że ostatnio zrobiło się zimno, to aby poprawić sobie humor, moim ulubionym zajęciem jest wybór skarpetek. Nie wiem jak Wam, ale mi wystarczy widok reniferów na moich stopach, żeby się uśmiechnąć ;) 





Wszystkim życzę ciepłego i przyjemnego wieczoru :)


Pozdrawiam,
Lavender.

czwartek, 4 grudnia 2014

Ulubione kosmetyki listopada

A więc... Mamy już grudzień, moi drodzy!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że dla niektórych bardzo modne jest nielubienie Świąt (naprawdę, ostatnio wiele razy się z tym spotkałam), ale... ja po prostu uwielbiam ten klimat!
Sami powiedzcie: czyż świecące lampki, znane kawałki puszczane w tle, grzane wino, okazja do spotkania się z dawnymi znajomymi/ lubianą rodziną nie tworzą niepowtarzalnej atmosfery?




A teraz- jak w temacie- na szybko chciałam Wam przedstawić kilka moich ulubieńców listopada, którzy po prostu skradli moje serce :)

A więc zaczynajmy:

1. Biocosmetics, Bio-serum z olejem arganowym, koenzymem Q10, wit. A, C i E- rewelacyjne cudeńko zamknięte w mikroskopijnej buteleczce. Jest to moja tajna broń na wszelkie problemy z wrażliwą cerą. Często przez pogodę bądź też wysuszające kosmetyki/kremy mam problem ze ściągniętą skórą twarzy. Wtedy właśnie sięgam po to serum- nakładam na noc (uwaga:jest tłuste) i rano moja twarz jest po prostu zregenerowana, nawilżona. Co więcej, pomimo że mam skłonność do wyprysków, to serum nie zapycha mnie. Jeśli chcecie dokładnie poczytać o tym produkcie, wklejam link do Minti Shop- ja akurat tu dorwałam tę malutką buteleczkę ;)

http://mintishop.pl/product-pol-3931-REGENERUJACE-SERUM-Z-OLEJEM-ARGANOWYM-BIO-SERUM.html 

2.Yves Rocher, Effaclar Duo + - świetny krem eliminujący niedoskonałości. Ostatnio miałam problemy z  wypryskami, które upodobały sobie moją twarz i ten krem naprawdę mi pomógł. Niestety, w związku z tym, że robi się coraz zimniej nie mogę go już używać codziennie (jak tylko robi się zimniej, mam przesuszoną cerę), to jednak na pewno nie zrezygnuję z niego całkowicie. Polecam, jest wart swojej ceny.

3. Kallos, Keratin- odżywiająca maska do włosów- szczerze się przyznam z ręką na sercu, że nie używam zbyt często masek do włosów. Może przez to, że zamiast z przesuszeniem to ciągle walczę z przetłuszczającymi się włosami, jednak czasem warto rozpieścić swoją czuprynę ;) Wtedy sięgam po tą maskę. Nie obciąża moich włosów, a naprawdę efekt po niej jest rewelacyjny. Biorąc pod uwagę, jak tani jest to produkt, byłam sceptycznie nastawiona do niego, ale polecam go Wam w 100%.

4. Zoeva, Lipstick Pencil- pomadka w kredce w odcieniu "Tender Rose"- pomimo tego, że coraz częściej przekonuję się do ciemniejszych pomadek w okresie jesienno-zimowym, ta kredka jest po prostu moim ulubieńcem- piękny naturalny, lekko rózówy odcień pasuje do wszystkiego. Ponadto kremowa konsystencja i trwałość jest warta tej ceny. Szczerze polecam! Często zdarza mi się, że użyję niektórych pomadek kilka razy i rzucam je w kąt zapomniane. Bez tej jednak po prostu nie ruszam się z domu.
Podziękowania dla Maxineczki za polecenie jej :)

5. Inglot, Cień do powiek, nr 63- od razu przyznaję, że moją ulubioną firmą, z której kupuję większość cieni do powiek to Inglot. Ostatnio bardzo lubię sięgać po ten odcień, ponieważ nie jest wymagający do nałożenia, a gdy się spieszymy każda minuta dla kobiety jest na wagę złota. Bardzo ładnie się go blenduje i ma piękny kolor.

6. L'Oreal Elnett de Luxe, Lakier do włosów zwiększający objętość-  wcześniej nie używałam lakierów do włosów, ponieważ kojarzyły mi się one ze zbędnym produktem robiącym z naszej głowy jeden wielki klejący twór. Ale ten lakier uwielbiam! Nie dość że pięknie pachnie (a nie oszukujmy się- to również jest ważne ;)), to rzeczywiście lekko zwiększa objętość włosów i nie skleja ich- łatwo się również wyczesuje. Warto wypróbować.

7. Batiste, suchy szampon do włosów- przez dłuuugi czas używałam suchego szamponu z Schaumy i byłam zadowolona z tego powodu, że po prostu sobie był. Ale dopiero jak odkryłam Batiste, to doznałam olśnienia- suchy szampon może być lepszy! Świetnie odświeża fryzurę, nadaje jej objętości i do tego ładnie pachnie (choć na następny raz wybiorę inną wersję zapachową- obecnie mam "floral & flirty blush"). Jednak naprawdę polecam- warto mieć go w razie pilnej potrzeby reanimacji fryzury ;)

8.Yver Rocher, Culture Bio- odżywczy krem do rąk Miód & Muesli BIO- ogromny plus za skład! 98% składników naturalnych, 0% parabenów, olejów mineralnych.Bardzo ładnie nawilża, nie zostawia tępej, tłustej warstwy i pachnie po prostu przecudnie. Niestety, powoli mi się kończy, ale na pewno jeszcze go kupię!

9. Rimmel by Kate, Lasting Finish- pomadka sygnowana nazwiskiem Kate Moss- mam odcień 101. Jest to piękny, chłodny róż beż żadnych drobinek, którego długo szukałam- większość takich kolorów wydawała mi się zbyt "cukierkowata". Ale ten odcień jest piękny, pachnie melonem (wiem, że niektórym może to przeszkadzać- mi to nie przeszkadza, wręcz podoba się). Jedyny minus- wysusza trochę usta, więc możliwe, że będziemy musiały się rozstać na zimniejsze dni.

To chyba wszystko na dziś.
Mam nadzieję, że tym razem w weekend uda mi się napisać coś więcej i w bardziej świątecznym nastroju- w końcu już niedługo Mikołajki :)

Miłego, ciepłego wieczoru :)

Pozdrawiam,

Lavender.




piątek, 24 października 2014

Ulubione kosmetyki wrzesień/październik

Za oknem już prawdziwa jesień. Dla mnie rozpoczął się sezon ciepłych skarpetek, gorącej herbaty i grubych kocyków. Tak więc krótko mówiąc muszę się do tego przyznać: jestem strasznym zmarzluchem.
Jednak bez względu na pogodę zawsze znajdę trochę sił na testowanie różnych mazideł ;)
Dziś chciałam przedstawić  ulubione kosmetyki z września/ października, które zwróciły moją uwagę.
A więc do dzieła :)


1. Palmer's Cocoa Butter Formula, Regeneracyjny przeciwzmarszczkowy krem na noc-
Jako że lata powoli lecą a wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć, zdecydowałam się na pierwszy przeciwzmarszczkowy krem w moim życiu. Pomijając przyjemny zapach i świetną konsystencję budyniu, krem jest bogaty m.in. w retinol, masło shea oraz masło kakaowe. Uważam, że naprawdę warto spróbować. Mi bardzo przypadł do gustu i- o dziwo- nie zapchał mnie. Moja cera jest po kremie odżywiona i napięta.

2. Palmer's, Cocoa Butter Formula, Nawilżający balsam do ciała- już pewnie zauważyłyście, ale szczerze się do tego przyznaję ;), ostatnio zakochałam się w kosmetykach Palmer's!  Ten również jest na bazie masła kakaowego, wzbogacony o wit. E. Warto jednak przed zakupem go powąchać- nie każdy lubi tak intensywne doznania zapachowe w kosmetykach ;) Ja przyzwyczaiłam się już, że ten balsam rzeczywiście intensywnie pachnie (czuć głównie masło kakaowe), ale należy koniecznie podkreślić  jego właściwości. Jak tylko robi się chłodniej moja skóra (zwłaszcza na nogach) jest strasznie przesuszona. Nakładając ten produkt czuję naprawdę wielką ulgę. Balsam bardzo dobrze się wchłania i momentalnie nawilża skórę. Osobiście polecam.

3. Bourjois, Róż do policzków w kamieniu, odcień 95 Rose de Jaspe- ostatnio namiętnie go używam, dzięki czemu moja blada twarz nabiera kolorów. Jest to lekko rozświetlający różowy odcień, sprawdzi się u bladolicych. Nie da się (raczej :)) zrobić sobie krzywdy, gdyż przy pomocy porządnego pędzla łatwo stopniować jego intensywność. Bardzo polecam. Nie mogę nie wspomnieć również o jego pięknym zapachu oraz o fakcie, iż nie zawiera parabenów (w każdym razie tak jest napisane na opakowaniu) ;)

4. Carmex, Moisture Plus, ultra-nawilżający balsam do ust- ostatnio odkryłam młodszego brata słynnego kochanego przez wiele osób tradycyjnego Carmex'a. Po prostu uwielbiam tę wersję! Świetnie nawilża usta (staram się nakładać go na noc lub w wolnej chwili w ciągu dnia), pięknie wygląda na ustach a na dodatek ma bardzo wygodny aplikator ze ściętą końcówką. Polecam!

5. Essence, Lash Princess Mascara, pogrubiający tusz do rzęs- mam ogromny problem z wyborem jakiegokolwiek tuszu, ponieważ natura nie obdarzyła mnie zbyt gęstymi rzęsami. Tak więc większość szczoteczek, niestety, skleja mi kilka moich włosków w 3-4 kępki i tyle. Jestem mile zaskoczona, że za tak niską cenę znalazłam fajny produkt. Ciekawa szczoteczka (zdjęcie nie za bardzo wyraźne, ale jeśli włączycie wyobraźnie mam nadzieję, ze uda Wam się to zobaczyć ;)



Szczoteczka w niektórych miejscach ma krótsze, a w innych dłuższe włoski. Najważniejsze plusy dla mnie to fakt, że nie skleja rzęs, ma ładny intensywny odcień czerni oraz nie osypuje się. Za tą cenę warto spróbować.

6. Hakuro, H77, pędzel do nakładania cieni- od pewnego czasu zaczęłam korzystać z kilku rodzajów pędzli i powiem jedno: ten zrewolucjonizował mój makijaż oczu. Świetnie blenduje i rozciera cienie, zwłaszcza w załamaniu powieki. Po prostu jeden z moich ulubieńców.

7. Golden Rose, Velvet Matte Lipstick, matowa szminka do ust- Mój must-have tej jesieni/zimy! Piękny chłodny odcień (nr 02) pudrowego różu, niesamowicie wygląda na ustach, do tego pomadka ta jest bardzo trwała. Ale pamiętajmy o pielęgnacji ust podczas używania matowych pomadek (każda skórka może zepsuć efekt)! Już niedługo postaram się zamieścić swatche.

8. Maybelline, Super Stay 7 days Gel Nail Colour- cudowny lakier do paznokci! Rzeczywiście trzyma się u mnie nawet tydzień (oczywiście z top coat), a kolor jest po prostu powalający! Ostatnio cały czas używam numeru 778 Rosy Sand, który idealnie pasuje na jesienną porę.

9. Catrice, Camouflage Cream, korektor kryjący- bardzo dobry produkt. Ma on konsystencją dosyć gęstą, przez co u mnie nie sprawdza się pod oczy, gdyż jest za ciężki. Ale za to pomaga mi ukryć wszelkie niedoskonałości na twarzy, które ostatnio nie dają o sobie zapomnieć :) Używam najjaśniejszego odcienia, który na moim bladolicym obliczu daje radę.

10. Rossmann, Rival de Loop, Hydro, nawilżający krem-żel pod oczy- uważam, że za tak niską cenę jest to bardzo dobry produkt. Dla mnie istotne jest to, że krem nie zawiera silikonów, parabenów i substancji zapachowych. Bardzo często kremy pod oczy uczulają mnie a ten jest naprawdę delikatny. Nie mam jeszcze zmarszczek pod oczami, więc dla mnie najważniejsze jest to, że krem świetnie nawilża skórę wokół oczu, która u mnie w taką pogodę jest wiecznie przesuszona. Na pewno jeszcze wrócę do niego (choć kusi mnie aby spróbować krem pod oczy z firmy Palmer's ;)).


To by było tyle na dziś.
I tak już oficjalnie: sezon ciepłych skarpetek uważam za otwarty :)



Pozdrawiam,
Lavender



niedziela, 7 września 2014

Recenzja- tusze do rzęs

Witam wszystkich w ten wrześniowy wieczór- pomimo że pogoda w weekend była pozytywnym zaskoczeniem to ja już odczuwam jesienny nastrój, przeplatany gorącą herbatą i czytaniem książek pod kocykiem :)
Ale wracając do tematu kosmetyków dziś na szybko opiszę kilka tuszów do rzęs, które ostatnimi czasy miałam możliwość gościć w swojej kosmetyczce.
Osobiście muszę podkreślić, że bardzo trudno dogodzć moim rzęsom, które są dosyć rzadkie i kochają żyć swoim życiem i wykręcać się we wszystkie strony oprócz tej, która jest pożądana :)
Przez wiele lat zawsze wracałam do mojego ukochanego Wonder Lash z Oriflame, jednak po pewnej przerwie chciałam go zamówić i obawiam się, że chyba go wycofali... Kupiłam jakiś nowy "The One" ale jeszcze nie miałam okazji go przetestować. Ale skupmy się na tych, których było mi dane używać.
A więc do dzieła (patrząc od lewej strony):




1) Maybelline, Collossal Volum' Cat Eyes Mascara- jest to świetny tusz do codziennego użytku. Nie podrażnił moich oczu, dawał naturalny efekt. Niestety, jeśli chciałam nałożyć trochę więcej produktu, nie potrafił już sobie dać rady z moimi rzęsami, tak więc starałam się szukać dalej mojego nr 1 :)
Jeśli chodzi o szczoteczkę, jest ona klasycznie zaokrąglona, dzięki czemu rzeczywiście dosyć ładnie podkręca:


2)Korres Black Volcanic Minerals- producent zapewnia, że tusz o nasyconej czarnej barwie, dzięki zawartości minerałów wulkanicznych, może wzmocnić nasze rzęsy oraz zwiększyć objętość aż do sześciu razy. Mam mieszane uczucia co do tego produktu. Za taką cenę (ok. 100 zł) oczekiwałam czegoś lepszego, jednak ze względu na jego właściwości nie mam serca skreślić go tak bezdusznie z mojej listy.. Otóż rzeczywiście rzęsy wydają się być zdrowsze i odżywione. Jednak fakt, że skleja włoski oraz strasznie (!) trudno go zmyć powoduje, że jednak już chyba nie sięgnę po niego ponownie. Szczoteczka dosyć klasyczna:



3)Yves Rocher, Sexy Pulp, pogrubiający- kupiłam ten produkt tak o, przypadkiem. I nie ukrywam, że było to dość miłe zaskoczenie. Szczoteczka ma fajny kształt klepsydry, który po pewnym czasie udaje się oswoić, a i nawet z nim zaprzyjaźnić. Bardzo fajnie podkręca rzęsy, nie podrażnia i- co najważniejsze- nie skleja ich (udało mi się nawet uzyskać efekt "firanki", aczkolwiek delikatnej ;)). Jednak doszukując się minusów- bardzo dużo produktu zbiera się na szczoteczce- o wiele za dużo. Pomimo tego i tak wydaje mi się, że kiedyś wrócę do tego tuszu. A o to jak wygląda szczoteczka:



4)Avon, SuperShock Mascara- bardzo zawiodłam się na tym kosmetyku. Jako że jestem miłośniczką silikonowych szczoteczek, myślałam, że to będzie "to". Tusz sam w sobie przeciętny, krzywdy nie zrobił, jednak szczoteczka- tragedia. Możliwe, że po prostu nie byłam w stanie pojąć tajników korzystania z niej, jednak malując się cała powieka była również umazana tuszem, ponadto rzęsy wyglądały jednym słowem (powtarzając się): przeciętnie.




5)Lancome Paris- Tusz ten kiedyś dostałam w prezencie. Co najważniejsze: od razu zakochalam się w szczoteczce! Jest po prostu rewelacyjna dla moich rzadkich rzęs, ładnie je rozdzielała. Jednak co do samego produktu to jest on po prostu w porządku. Żadnego spektakularnego efektu nim nie uzyskałam, choć nigdy krzywdy mi nie zrobił, nie uczulił. Poza tym po wykończeniu tuszu jego szczoteczka wiernie mi towarzyszy w moich kosmetycznych testach i pędzi z pomocą w rozczesywaniu trudnych przypadków ;)



Życzę miłego i ciepłego wrześniowego wieczoru (i byle do weekendu!) :)

Pozdrawiam,
Lavender.

piątek, 22 sierpnia 2014

Ulubione kosmetyki (TOP 10)

Witam Was wszystkich serdecznie na moim blogu- mam nadzieję, że znajdziecie to, czego poszukujecie :)
Dziś chciałam krótko przedstawić kilka moich ulubionych kosmetyków, które ostatnio goszczą na mojej półce.




A więc zaczynając od lewej strony:

1) Woda toaletowa Hugo Boss Orange Woman Sunset- kupiłam kiedyś w promocyjnej cenie w internetowej perfumerii i nie zawiodłam się- usiłując utrzymać jeszcze przy sobie ostatnie powiewy lata nadal lubię otulać się tym zapachem . Podoba mi się połączenie świeżości (bergamotka, mandarynka, białe kwiaty) z mocną i klasyczną nutą (wanilia, drzewo sandałowe). Wiem, że już niedługo wraz ze zmianą pogody zastąpię ją na coś ciut cięższego, jednak uważam, że jest to zapach godny uwagi. 

2) Organique, mydło Aleppo, 12-15% oleju laurowego- po prostu mój numer 1 wszech czasów! Nie wiem co bym zrobiła, gdyby wycofano ten produkt.  Od ponad roku używam tylko tego mydła do mycia mojej kapryśnej cery (i nie tylko- nadaje się również do ciała, włosów). Skład jest dla mnie idealny, tylko 4 składniki (mnóstwo rzeczy mnie zapycha bądź szkodzi) więc z czystym sercem polecam to mydełko (z tego co wiem jest również wersja dla skóry suchej z mniejszą zawartością oleju laurowego). Jednym słowem: uwielbiam!

3) Ziaja, dwufazowy płyn do demakijażu oczu- używam tego produktu od ponad roku. Świetnie radzi sobie z mocnym makijażem i nie podrażnia mnie, chociaż nadal szukam tego jedynego. Ale póki co uważam, że za tą cenę jest to naprawdę dobry produkt.

4) Oeparol, Pomadka ochronna do ust- mam mnóstwo balsamów, pomadek ochronnych, jednak zawsze wracam do tego. Uważam, że najlepiej radzi sobie z przesuszonymi ustami i nie powoduje "uzależnienia" od produktu (czasem mam wrażenie, że niektóre balsamy fajnie nawilżają, ale tylko na chwilę, przez co jestem zmuszona cały czas używać danego produktu, ponieważ wiecznie czuję przesuszenie). Szczerze polecam, tym bardziej, że naprawdę jest tani.

5) Oriflame, Podkład mineralny Giordani Gold- największym problemem dla mnie jest dobieranie podkładów- nie dość, że jestem wybitnym bladziochem i nie mogę znaleźć właściwego odcienia, to również większość płynnych podkładów mnie zapycha. Dlatego od ponad roku używam tego, bo jako jeden z niewielu nie powoduje u mnie wysypu na twarzy i dosyć ładnie kryje. Choć przyznam, że podjęłam próbę podejścia do innego podkładu. Niedługo zobaczymy, co z tego wyjdzie :)

6) Avene, płyn micelarny do demakijażu- mój kolejny niezbędnik w walce z moją trudną do utrzymania cerą- świetnie oczyszcza nie podrażniając  (choć przyznam, że ostatnio skusiłam się na płyn micelarny Oeparol- zobaczymy, czy nie będę żałować ;)). Jedyny minus- bez promocji dla mnie dosyć drogi. Jednak jest to bardzo dobry kosmetyk.

7) Nuxe Huile Prodigieuse, suchy olejek- po prostu cudo! Z tego co pamiętam ok. 98% składników jest pochodzenia naturalnego, co jest dla mnie bardzo ważne, jest zbawienny dla mojej przesuszonej skóry, zwłaszcza po lecie. Przeznaczony jest także do końcówek włosów oraz twarzy (choć dla mojej twarzy zbyt ciężki aby często go na nią nakładać). Cena dosyć wysoka, jednak uważam, że jest to świetny kosmetyk, często w promocji. A jego zapach- cudeńko :)

8) Alterra, Krem do rąk (granat i aloes)- wprawdzie używam wielu kremów do rąk, jednak zawsze wracam do tego kosmetyku z Rossmanna. Uważam, że dobrze nawilża dłonie (ostatnio wydaje mi się, że mnóstwo kremów do rąk głównie pachnie i nic poza tym...). Za tą cenę myślę, że warto spróbować.

9) Inglot, cienie do powiek- dla mnie cienie z Inglota są jednymi z najlepszych w swym rodzaju! Bardzo długo się trzymają, nie zbierają się w załamaniach (używam korektora bądź bazy zazwyczaj). Ponadto możemy same "zaprojektować" swoją ukochaną paletkę- do opakowania dokupujemy takie kolory cieni, które najbardziej lubimy (denerwuje mnie to, że gdy kupuję gotowe paletki, zazwyczaj marnuję kilka odcieni, których po prostu nie używam). Szczerze polecam! Jednorazowy wydatek, ale służy baaardzo długo.

10) Artdeco, Hydra Mineral Compact Foundation- mineralny podkład w kompakcie- używam go od dawna, uwielbiam jego skład i formę kompaktu (m.in. brak talku, który mnie zapycha). Niestety, ostatnio dowiedziałam się, że wycofali najjaśniejszy odcień, który i tak zimą był dla mnie troszkę za ciemny, więc chyba nasza piękna przygoda się skończy...

Jednak krótki post okazał się lekko długi, jednak mam nadzieję, że dacie radę przez niego przebrnąć ;)
W razie jakichkolwiek rekomendacji zawsze jestem chętna na próbowanie Waszych ukochanych kosmetyków :)

Pozdrawiam,
Lavender